fbpx

„Patrząc z perspektywy czasu wiem, że było warto spróbować”

Mam na imię Milena, a mój mąż Piotr. Jesteśmy małżeństwem 5 lat. O naszego synka Stasia staraliśmy się 3 lata. Decyzję o zajściu w ciążę podjęliśmy rok po ślubie. Odwlekałam ją, gdyż uważałam, że poczęcie dziecka to żaden problem. Okazało się to jednak dla nas wielkim problemem.

kobieta i mężczyzna trzymający się za ręce

Po sześciu miesiącach bezskutecznych starań o potomka, zapisałam się do ginekologa. Wizyta przebiegła szybko i bezboleśnie. Okazało, że nie ma żadnych przeciwskazań, bym zaszła w ciążę. Pani doktor zaleciła mi nie stresować się i wyjechać na wakacje. Tak też z mężem poczyniliśmy i wyjechaliśmy na tygodniowy urlop. Wakacje były super, lecz ciąży nadal brak. Kolejne wizyty okazały się wielką porażką. Przebiegały one tylko na rozmowach i zapewnieniach, że na pewno zajdę w ciążę. Po roku czasu zdecydowaliśmy się zmienić lekarza.

Wydawało mi się, że była to zmiana na lepsze. Na pierwszej wizycie zarówno ja, jak i mój mąż dostaliśmy skierowanie na badania. Pani doktor stwierdziła, że wyniki badań męża były prawidłowe, moje wyniki też okazały się nie najgorsze. Poczęcie dziecka miały załatwić leki, które „podkręcą” owulację, jednak i one nie dały oczekiwanego rezultatu. Po roku pani doktor oznajmiła nam, że możemy skorzystać z in vitro lub adopcji, ponieważ wyczerpała już swoje możliwości leczenia mnie. Poczuliśmy się bardzo rozczarowani, ponieważ nie usłyszeliśmy żadnej diagnozy ani przyczyny tego, że nie mogę zajść w ciążę.

Po krótkim czasie dostaliśmy od zaprzyjaźnionego księdza informację o lekarzu, który zajmuje się leczeniem niepłodności, czyli Naprotechnologią. Więcej informacji o tej nowej, nieznanej dla mnie dziedzinie znalazłam w internecie. Miałam mieszane uczucie, ponieważ przeczytałam zarówno pozytywne, jak i negatywne opinie na temat Naprotechnologii. Wraz z mężem długo się zastanawialiśmy czy zapisać się na pierwsza wizytę. Stwierdziliśmy jednak, że zrobimy wszystko aby nasze potomstwo przyszło na ten świat w sposób naturalny i zgodny z naszymi poglądami.

kobieta w ciąży i mężczyzna trzymający buciki niemowlęce

Na pierwszej wizycie u dr Nyca zostaliśmy skierowani na spotkania do pani instruktor, która miała wprowadzić nas do Modelu Creighton. Na spotkaniach tych przekazano nam w jaki sposób mam prowadzić obserwacje swojego cyklu i jak zapisywać te informacje w karcie Creighton. Pani Ania dokładnie i ze swoim indywidualnym podejściem wytłumaczyła nam jak obserwować swój organizm. Mogliśmy również porozmawiać o tym, co w danym momencie w naszym małżeństwie się działo. Dzięki temu mogliśmy spojrzeć na naszą płodność innym oczami. Kolejne wizyty u dr Nyca przebiegały na dokładnych badaniach mnie i mojego męża. Czuliśmy, że w końcu znaleźliśmy lekarza, który traktuje nasz problem poważnie.

W trakcie leczenia nie zawsze było różowo. Z miesiąca na miesiąc dopadały mnie wątpliwości, czy aby na pewno idę w dobrym kierunku, czy nie tracę czasu. Były dni, kiedy potrzebowałam wsparcia i rozmowy o tym, co czułam i w danym momencie przeżywałam. Takie wsparcie otrzymałam od męża. Teraz wiem, że podejmując się leczenia, należy zrobić to we dwoje.

Ostatecznie leczenie Naprotechnologią trwało 11 miesięcy, po czym okazało się, że nareszcie jestem w ciąży. Patrząc z perspektywy czasu wiem, że było warto spróbować.

Milena i Piotr